piątek, 1 lipca 2011

Preludium do Wolności

Linkuję do mej książki co jom kiedyś pisałem, w stanach często-gęsto alkoholowych
Klimat Castanedowo-Bukowski, nie wiem jakim cudem udało się to połączyć!!!

SZAMPAN, DZIWKI, STRZELANINA !!!



acz, okazja dobra do opisania mej alko-historii:

Chlanie mi zawsze dobrze szło. Mam do tego naturalny talent. Z reguły było fajnie i przyjemnie, ale nie znam umiaru, jak zaczynałem pic i przekraczałem pewną barierę to mogłem tylko pic dalej. Podobało mi się po piciu ta pseudo wolność i to, że łatwiej było łamać wszelkie bariery społeczne i psychologiczne.
Jednak wódka pokona każdego, to tylko kwestia dawki. 90 % katastrof jakie zdarzyły się w moim życiu było spowodowane alkoholem. Po alkoholu miałem straszne zatracenia, urwania filmu, np rano się budzę z szafą w lóżku, pokój rozpierdolony, a ja nie pamiętam co się działo. Kilka razy na izbie wytrzeźwień, utrata prawa jazdy (2,5"), wyroki sądowe za znieważanie policjantów i policjantek, a nawet wjebali mi czynną napaść na policjanta (ponoć kopnąłem go w kolano, ja nie pamiętam), wyrzucenie z pracy (za to jestem wdzięczny jednak alkoholowi) morda obita przez kogoś lub pozdzierana, telefonów ukradzionych, zgubionych chyba z 15, a także portfele, kasa, karty, dokumenty i inne straty materialne, jak np. ukradziony laptop współlokatora, przez kolesi których zaprosiłem na picie,   ogólnie MASAKRA!!! krew i rzygi...
Nie chodzi o to, że uważam to wszystko za niepotrzebne. Wychodzę z założenia, że każde doświadczenie buduje, Mimo, że były to czasy kiedy przebywałem w wielki Cieniu, to myślę, że doświadczenia te miały jakiś udział w moim rozwoju (czy niedorozwoju :) ) . Cały czas miałem przeczucie, że to tylko chwilowe stany i że kiedyś się odrodzę, tylko zniszczę w sobie całą tą społeczność, przywiązania do różnych rzeczy i wyobrażenia. Studiowałem wówczas wiele rzeczy, mi.in. nieocenionego Castanedę, tak więc etap ten nie uważam totalnie za stracony, bardzie jako zło konieczne.


a teraz ostatnia historia alkoholowo-miłosno-acodinowa:

Musiałem się przeprowadzić z Dobrej na Księże Małe, bo Chłopaka zrobił burdel na sylwestra i mnie wyjebali z chaty. Trafiłem na detoks antyalkoholowy bardziej żeby uspokoić rodzinę niż czując, że może mi to pomóc (czułem się alkoholikiem czasami jak byłem mocno pijany, wytrzeźwiawszy nie czułem się już nim)  Wprowadziła się tam równocześnie ze mną Ania z Kozienic. Bardzo mi przypadła do gustu. Świetnie się dogadywaliśmy. Poza tym ja starając się kroczyć po ścieżkach losu nie mogłem przeoczyć faktu, że ja wprowadziłem się z kocurem i Ona równocześnie też z kotką. Uważałem to za dar z Niebios zwłaszcza, że wiele czynników później potwierdzało to (teraz chyba wiem, że tak to po prostu jest z tą miłością, wszystko wydaje się jakby pasowało do siebie). Żyliśmy sobie kilka miesięcy w sielankowych klimatach. Ania miała chłopaka, ale myślę sobie, da mi czas, coś się wskóra. Niestety nie dala mi czasu. Postanowiła, jeśli skończy szkołę wrócić do Kozienic. Poczułem, że muszę przerwać tę zależność losową i zacząłem chlać bez umoru.

Pewnego dnia słyszę dzwonek do drzwi, to kolega do Ani (próbuję ją skręcić, ale Ania się nie daje bo ma swojego D.). Ja już nieźle podpity i podbuzowany (któryś tam dzień picia pod rząd) poszedłem do żabki, wziąłem 0,7  po drodze zahaczyłem jakichś trzech karków, skoro Ania ma kolegę, to ja też będę miał kolegów - myślę

W domu pamiętam tylko jednego strzała, a później jak leże przed blokiem, a tamci mnie napierdalają. Łebas, pozdro, twierdzi, że nigdy nie widział tak obitego kolesia. Kolesie po  siłowni, ja najebany, bez acodinu, nie mam sznas. Ale chuj. Nie czułem bólu, bo jedyne co słyszałem to śmiech Ani. Pewnie nie śmiała się ze mnie, ale śmiała się w tej właśnie chwili kiedy mnie napierdalali. Tylko to mnie bolało w tamtej chwili.

Zrobiła się później straszna chryja. Poszedłem do właściciela, on bał się wzywać policję, poszliśmy do chaty, ci kolesie dalej tam byli, rozjebali szybę w drzwiach, pełno szkła, koleś sobie rozjebał nogę, kawał mięsa wyrwanego, odkażałem mu nawet, pokradli mi sprzęt, napierdalałem się jeszcze z tym kolesiem, który przylazł do Ani, na koniec wjechała policja, a właściciel, powiedział żebym się wyprowadzał.

Mieszkałem sobie później jeszcze tam trochę, goiłem się , w pewnym momencie przypomniałem sobie trochę o zapomnianym acodinie. Wjebałem paczkę i poszedłem do tego właściciela, porozmawiać co dalej. Ten, za co jestem mu bardzo wdzięczny, tak jakoś pokierował rozmową, że totalnie obrzydził mi alkohol, ja na aco tak bardzo wziąłem sobie to do serca, że od tamtej pory nie ruszyłem alkoholu, ba, nie chcę nawet trzymać puszki piwa w ręku. I co najważniejsze, czuje się dużooooo lepiej, po gdy piłem to było różne, huśtawka nastrojów, depresje, stany maniakalno-depresyjne, błądzenie po omacku. Dzięki aco i własnej chęci założyłem barierę na alkohol i nie mam zamiaru jej się pozbywać. Można powiedzieć, że jestem obrażony na alkohol za to co mi zrobił, a ja go tak uwielbiałem.

Ale teraz mam spokój!!!

Chuj w dupę alkoholowi, on nie prowadzi ku górze, tylko ściąga na dół...
...we własne rzygi!!!

Ja przeszedłem to w sposób ekstremalny, jednak nawet umiarkowane dawki alkoholu nie są budujące, chyba, że w pewien sposób niszczeniu czegoś, aby odbudowane mogło zostać coś.

PIF PAF !!!

pozdrowienia dla Chłopaki i wszystkich innych pojebanych pojebanców !!!

PIF PAF!!!

 

klasyka!!! - pająk morderca


ciągle rozdarci pomiędzy światłem a ciemnością
posługujący się odziedziczoną słabością
stoimy nad wypełnionym krwią jeziorem
nad wypełnionym gównem bajorem
z góry wiem jakie będzie zakończenie
a miałem kiedyś bardzo piękne marzenie
chciałem zobaczyć pewną esencję Słońca
i będę ją widział kurwa do samego końca
zagubiony chłopiec siedzi w dużym pokoju
co mu zrobiłeś tty KURWA PIERDOLONY GNOJU!!!
zabrałeś mu wszystkie wspomnienia
wyzwoliłeś za wcześnie proces starzenia
nie umiem patrzyć
nie umiem słuchać
nie umiem płakać
nie umiem kochać
nie umiem chodzić
nie umiem oddychać
nie umiem kontrolować
nie umiem dotykać
to tak miało być?!
to o to chodziło
NAPRAWDĘ KURWA NIE WIEM KIEDY LUSTRO SIĘ ZBIŁO !!!!

komunia przez internet

Dokonałem zamówienia aco przez internet. Po 4,34 zł za opakowanie czyli taniutko. Wziąłem 20 paczek. Ciekawe ile będę czekał na dostawę. To by by fajna alternatywa do chodzenia po aptekach, ostatnio co w drugiej aptece twierdzą, że acodinu nie ma.

Spoko, sprawdzone. W piątek zamówione, we wtorek przyszło. Tanio, szybko i wygodnie.
Olmed - Acodin

Na mojej obecnej melinie są dwie babki. Jedna pomagierka i druga na która pomagierka mówi - szefowa. Ustrój i wystrój rodem z PRL. Ta pomagierka jakaś lewa jest. Co wychodzę to się gapi na mnie wyłupiastymi oczami. Nie wiem o co jej chodzi. Przypomina mi postać Sobka z komiksów Kajko i Kokosz, których bylem fanem w dzieciństwie. Sobek był bardzo niegościnny, ale był zmuszany do gościnności przez swych bardzo gościnnych pobratymców. A jak dał się porwać swojej prawdziwej naturze, dostawał baty. Tu pewnie jest podobnie, hehe. Przynajmniej dostałem oficjalne pozwolenie na jaranie fajek w pokoju, w poprzednich hacjendach miałem tylko nieoficjalne, własne pozwolenie. Na stacji nie mieszka się tak źle, pociągi nie przeszkadzają, słyszę zapowiedzi, więc wiem co gdzie jeździ. Pogoda się trochę spieprzyła, ale nic to.

czwartek, 30 czerwca 2011

Kołobrzeg

Zamelinowałem się w Kołobrzegu na stacji PKP. Ale najpierw kurwa przelazłem pół miasta w poszukiwaniu pokoju. Nigdy nie spałem przy PKP. Ciekawe czy będą mnie wkurwiać pociągi. Jak będą mnie wkurwiać to narozkładam gwoździ na tory i chuj im w dupę. Będą pompować. Drogo w tym Kołobrzegu, ale zjebałem i wcześniej nie obdzwoniłem żadnych melin. Na dworcu niezła konkurencja wynajmujących ale od 50 zł. Zbywam ich milczeniem pewien, że znajdę coś za 30 zł jak we Władysławowie czy Ustce. Po godzinie pokornie wracam na PKP ale ich już niema. Wynajmuję coś w budynku kolejowym za 45 zł. Przynajmniej blisko będzie do pociągu a i do morza niedaleko ze stacji. Standardowo zajebę zaraz aco (2 paczkę dzisiaj) i ruszę w teren.
Popiłem kawą, uh, jak to pieknię wchodzi z kawą. Wystarczy zamoczyć języczek. CZARNA MAGIA!!!
 
Na plaży jest festiwal Indii. Posłuchałem wykładu o jodze i medytacji. Jakoś nie wchodzą mi te wschodnie klimaty. Jestem człowiekiem zachodu. Wkręcił mnie natomiast szamanizm, a raczej nagualizm czy po prostu magia. W wydaniu Castanedy. 

Molo kurwa płatne. To już bezczelność, niby 2,5 zł ,ale właśnie z tego powodu nie pójdę  na nie. Jak można pobierać opłaty za wejście na molo? W czyim chorym, gadzim umyśle się to zrodziło? Morze w sezonie to w ogóle kurwa komercha jak chuj. Za wszystko tylko płać kurwa płać kurwa płać. Ja cię pierdolę, najlepsze rzeczy dzieją się bez udziału pieniędzy, zrozumcie wreszcie to kurwa tępe, jebane, żyjątka ludzkie. Zrozumcie wreszcie, że te papierki z bohaterami narodowymi są chuja warte. Tak jak cała ta narodowość i patriotyzm. Przywiązanie do własnego wieśniackiego podwórka, a chińczykom chuj w dupę.
Najważniejsze jak zwykle kurwa jest ego, moje kurwa podwórko, skoro moje to nie twoje, jak nie twoje to wypierdalaj! Bo w mordę dostaniesz. W Ustce widziałem blache na płocie: jak on cię nie zagryzie to ja cię zastrzelę (pies i kolt), a powyżej: wynajmę pokoje gościnne.Nie chciałbym tam gościć.
  
Czemu się pytam, czemu nie staniemy i się nie zastanowimy nad tym?
Temu, temu, odpowiadam...
Jak nas puścili w dzieciństwie, tak lecimy jak bąki, kręcąc się w kółko, aż wyczerpujemy bateryjki, opadamy z sił i zdychamy pod pierwszym lepszym płotem.

środa, 29 czerwca 2011

Rowy

Okazało się, że moja siostra z rodziną wczasuje w pobliskich Ustce Rowach, więc wybrałem się do nich. Jakoś nie dokładnie zgadaliśmy się przez telefon i poszedłem na zachód plaża, zamiast na wschód. Później musiałem długo wracać, i strasznie pewnie bym się podkurwił gdyby nie acodin w mych żyłach tętniący.

ludzie i gady

Podzieliłem ludzi na ludzi i gady. Kryterium jakie obrałem to możność stąpania po DRODZE SERCA. Ludźmi są ci, którzy stąpają po DRODZE SERCA (mniejszość) oraz ci z predyspozycjami do stąpania po DRODZE SERCA (większość). Ta druga grupa kroczypo wielu innych ścieżkach, ale może wkroczyć na DROGĘ SERCA.

Gady natomiast to pseudo-ludzie, którzy nie mają w naturze DROGI SERCA. Nie wiem czemu? Brzydzą się jej, są zaślepieni własnym obrazem, ego totalnie przejęło u nich kontrolę. Ludzie mogą mieć gadzie cechy, ale mogą je też unieszkodliwić, gady natomiast nie mogą stać się ludźmi. Gady mogą mieć też ludzkie cechy, i te są trudniejsze do wykrycia, potrafią się zakamuflować i podstępnie podbierać energię lub nawet zadawać decydujące ciosy w momencie otwarcia się na nich.


Nie lubię robić podziałów, ale ten może okazać się pożyteczny. Kontakty z gadami nie służą niczemu, zabierają energię i wprowadzają w ponure klimaty. Gady i ludzie o gadzich cechach dążą tylko do zaspokojania swych własnych ego pobudek, marzeń o mocy, potędze i władzy. Dążą do kontroli nad wszystkim i do powiększania strefy swych wpływów i władzy.

Myślę też, że większość ludzi jest ludźmi, tylko większość z nich błądzi po wszelakich ścieżkach kariery, nałogu, przyzwyczajenia, prokreacji i innych ego peturbacjii.
Muszę poobserbować otoczenie i moich znajomych. Strzeżcie się!!!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Ustka

Dotarłem do Ustki. W pociągu widziałem jakichś kiboli kombinujących coś z siarkotykami. Podbijam do nich w Ustce, i oto mam pół gieta jarania. Mówili, że siupa, ale kopie :) phi, rzeczywiście słabiutkie, i nie kopie, fuck, majeranek. Nie ufaj kibolom. Rozkminiam, że fajnie tak zmieniać sobie co 3 dni miejsce pobytu, teraz mieszkam na werandzie, mam drzwi balkonowe do pokooju, a klucze były w misce :). Nowe chwile w danym miejscu są ekscytujące.
Idę na wypad. Zajebię tych gówniarzy jak ich spotkam.
Zmieniłem koszulkę z diverse'a na big stara, więc będę mordercą w bigstarze.

Nie spotkałem tych gnoi, ale było całkiem przygodowo. Dostałem dobrą lekcję "nie ufaj kibolom i innemu marginesowi" tylko za 20 zł :) 

Idę na plażę i wzięło mnie lanie. Ustka dość duże miasto, nie ma gdzie się odlać, toaleta za 2 zł, ja pierdolę, mam 1 zł i 20 zł, pierdolę nie będę rozmieniał, co za chujstwo z tymi kiblami, wypierdalają cenę 2 zł i dlatego wszyscy szczają na trawniki, co za kurwa kraj. Po drodze jest cmentarz. Może będzie ustronnie. Mam parcie, żeby to zrobić totalnie bez przypału. Ale na cmentarzu co chwile chodzą jakieś cmentarnice. Zauważam na grobie dwie młode rybitwy, za chwilę atakują mnie z powietrza duże rybitwy. Ustka bez przerwy rozbrzmiewa skrzeczeniem tych ptaków. Przelatują nad głową i chcą mnie przegnać od młodych, przecież ja im nic nie zrobię do kurwy nędzy. Próbuję nawiązać z ptakami jakiś kontakt, nie boję się, nie emanuję żadnym uczuciem, ale one nadal robią swoje, taki ich ptasi, marny żywot. Znak to, że by się wynosić z cmentarza! Uparcie jednak dąże do rogu żeby się odlać, i masz w rogu cmentarnica! 
Cmentarz pełen jest zagrzebanych wspomnień ludzi, którzy żyli nie wiadomo po co...
Ponure miejsce, rybitwy były mądrzejsze i mnie przeganiały stamtąd.

Spiżdżam stamtąd, po drodze jest mały skwerek, siedzą ziomki o przekrwionych oczach, mówią, że z izby dopiero ich wypuścili, zbierają na piwo, znam to z Wrocławia. 
- Nie wiem czy mogę wam dać na picie, bo sam nie pije.
- Ej ziomek, no z izby nas wypuścili zrozum, wiesz jak to jest...
- Wiem, 4 razy byłem we Wrocławiu - odpowiadam
- Eno swój koleś - śmieją się - a mówi, że nie pije
- Teraz nie piję - mówię, daję im tą złotówkę i jakieś grosze, ale mają mnie pilnować jak będę lał, jeden od razu staje na czatach, o kurwa, takie menelstwo jest o wiele lepszym materiałem na człowieka, niż jakieś kurwy bez serca!

Wbijam do portu, właśnie nadpływa drewniany statek. Mam ochotę na rejs po morzu. Wsiadam na tandetno-pirackiego galeona, ahoj i wypływamy. Nawet fajnie się płynie, a jeszcze lepiej by było gdyby miało to jakiś sens, a nie tak rejs dla rejsu. Trzeba by się wybrać w jakąś podróż, chociaż trochę denerwujące jest uczucie, że jesteś ograniczony tylko do jakiej krypy. Łapię się na tym, że próbuję wyszukiwać u siebie jakieś fobie. Klaustrofobię, agorafobię, potrafię to zasymulować, ale nie odczuwam tego naprawdę. Czekam na chorobę morską, ale nie nadchodzi, I dobrze. Na chuj mi jakieś choróbska. Ciekawie było też jak stałem na nadbrzeżu blisko wody, pomyślałem sobie, że czas wyleczyć się ze strachu przed skarpami i przepaściami, chwile postałem, i rzeczywiście strach uleciał...coś pięknego, jeśli uda się coś takiego wykreować!
Nie warto w sumie było płynąć, ale cóż, mądrym jesteś po fakcie, a jeśli czegoś nie próbowałeś to korci, więc chyba wielu rzeczy można próbować i obserwować!

Wracam na chawire. Tu jakoś jest bardziej rodzinnie. Obok mieszka babka z może dziesięcioletnim chłopaczkiem. Podpity właściciel obserwuje co to dziecko rysuje.
- O to jest waleń - mówi - z rodziny wielorybów.
Powtarza to kilkakrotnie. Dużo ludzi po pijaku tak ma. Powtarzają swe myśli kilka razy. Zapętlają się czy ki chuj? Może ich myśli wprowadzają ich w taki podziw, że muszą je wyrazić parę razy.
Wiem - mówi mały - oglądam Discovery.
- On bez przerwy tylko to ogląda - podsumowuje matka, babka?
- Oooo, ja też tylko to oglądam - oburza się właściciel - tam właśnie widziałem, że to jest waleń. On z rodziny wielorybów jest.
Po chwili wszyscy się zbierają spać. Dzieciak wyrywa kartkę z bloku i wręcza facetowi. Ten z błogim uśmiechem wpatruje się w rysunek:
Tak to waleń - podsumowuje - bardzo zagrożony osobnik z rodziny wielorybów.
lol


Ogólnie fajny dzionek, dużo było wkrętów, nie będę wszystkich opisywał. W Ustce wydaje się ciekawiej niż we Władysławowie. Jakby więcej energii. Tussi słabo działa, albo mi tolerka rośnie, albo to już normalka, może już nie potrzebuję tego brać. Mimo, że dzień minął głównie na kombinowaniu, gdzie by się tu wyszczać, to był bardziej udany niż niejeden wcześniejszy. Coś poszło do przodu!

tussidex

Jestem w pociągu do Słupska, potem jadę do Ustki na 3 dni. 3 Dni wydaje się być optymalnym czasem na zwiedzenie okolicy. Nie było aco, ale kupiłem tussidex. Jak ja dawno tego nie wrzucałem. Dawka ta sama co aco, więcej tylko jakichś substancji pomocniczych. Eh, gdyby DXM można było kupować w innej postaci niż w postaci leku na kaszel. Wystarczyło by 1,2 pigułki, nie trzeba by łykać tego całego świństwa.

Dex jak zwykle napawa mnie optymistycznie, choć nie jestem pewien czy jeszcze wskoczył?! Wszystko mnie cieszy, nawet to że jadę w pociągu o dumnej nazwie Sprinter :). Jednocześnie wszystko mam głęboko w odbytnicy tuż za okrężnicą, hehe.

Stwierdzam, że o wiele milsi są przypadkowo napotkani ludzie, niż np. kasjerki pkp, które robią co mogą byleby tylko zbyć natręta. A przecież mają za to płacone! Przypadkowy koleś dał mi info o pociągu, gdy kasjerka, zaczęła coś kręcić, że trzeba patrzeć na rozkład. Z szerokim uśmiechem mówię jej, że nic z tego rozkładu do mnie nie dociera, a ona swoje. Koleś, który nie miał w tym żadnego interesu pomógł mi szybciej niż ona. Może o to właśnie chodzi, gdy musisz coś robić, tak jak w pracy, to masz na to wyjebane, byleby do fajrantu, a na sympatię stać tylko ludzi oderwanych od kieratu. Napewno o to chodzi! Więc dlaczego człowiek (w pojęciu jako system) nie jest w stanie tego zauważyć, przekształcić to w jakąś inną formę, przestać się męczyć sam ze sobą i zacząć wreszcie żyć jak należy!

1/2 etatu od firmy Hasco-lek z Wrocławia. Ależ będę miał kasiorki $$$

niedziela, 26 czerwca 2011

aco i plaża

Wrzuciłem pakę, wziąłem koc i parawan i poszedłem na plażę między turystów. Zarzuciłem ten parawan jak Jezus swój krzyż, ale po paru minutach go ściągnąłem bo w tej pozycji nie mogłem powstrzymywać śmiechu. Na dexie nic mi nie przeszkadza. Jeszcze nie kąpałem się w morzu. Lubię wodę, ale nie lubię się moczyć. Moim żywiołem jest ogień. A moja krew  jest gorąca :)

Nie wiem czemu, ale wróciły myśli o Ani. Nawet z nią zamieniłem parę słów na gg (Aneczka jest paskudnie niereformowalna i mam jej dość). Pewnie to dlatego, że jestem tu sam. Dobrze by było się do kogoś odezwać, a tak mogę gadać tylko sam ze sobą i sam do siebie się śmiać. Muszę kogoś wkręcić w takie wyjazdy. Tylko kto będzie w stanie rzucić wszystko i wypierdolić w kosmos?

Myśli takie powracające do przeszłości, to jednak znak, że trzeba się wynosić z Władysławowa. Mam plan zrobić mały rajd po wybrzeżu i chyba wrócę do Wrocławia. Chciałbym zrobić prawo jazdy, co je kiedyś utraciłem po pijaku (niedługo napisze posta o alko i jak go aco przegnało). Na jesień pojechać w Bieszczady, a potem się zobaczy.

Panowie z Sonofo-Syntelabo powinni dać mi jakiś etat! Za aktywną promocję ich produktu.