poniedziałek, 27 czerwca 2011

Ustka

Dotarłem do Ustki. W pociągu widziałem jakichś kiboli kombinujących coś z siarkotykami. Podbijam do nich w Ustce, i oto mam pół gieta jarania. Mówili, że siupa, ale kopie :) phi, rzeczywiście słabiutkie, i nie kopie, fuck, majeranek. Nie ufaj kibolom. Rozkminiam, że fajnie tak zmieniać sobie co 3 dni miejsce pobytu, teraz mieszkam na werandzie, mam drzwi balkonowe do pokooju, a klucze były w misce :). Nowe chwile w danym miejscu są ekscytujące.
Idę na wypad. Zajebię tych gówniarzy jak ich spotkam.
Zmieniłem koszulkę z diverse'a na big stara, więc będę mordercą w bigstarze.

Nie spotkałem tych gnoi, ale było całkiem przygodowo. Dostałem dobrą lekcję "nie ufaj kibolom i innemu marginesowi" tylko za 20 zł :) 

Idę na plażę i wzięło mnie lanie. Ustka dość duże miasto, nie ma gdzie się odlać, toaleta za 2 zł, ja pierdolę, mam 1 zł i 20 zł, pierdolę nie będę rozmieniał, co za chujstwo z tymi kiblami, wypierdalają cenę 2 zł i dlatego wszyscy szczają na trawniki, co za kurwa kraj. Po drodze jest cmentarz. Może będzie ustronnie. Mam parcie, żeby to zrobić totalnie bez przypału. Ale na cmentarzu co chwile chodzą jakieś cmentarnice. Zauważam na grobie dwie młode rybitwy, za chwilę atakują mnie z powietrza duże rybitwy. Ustka bez przerwy rozbrzmiewa skrzeczeniem tych ptaków. Przelatują nad głową i chcą mnie przegnać od młodych, przecież ja im nic nie zrobię do kurwy nędzy. Próbuję nawiązać z ptakami jakiś kontakt, nie boję się, nie emanuję żadnym uczuciem, ale one nadal robią swoje, taki ich ptasi, marny żywot. Znak to, że by się wynosić z cmentarza! Uparcie jednak dąże do rogu żeby się odlać, i masz w rogu cmentarnica! 
Cmentarz pełen jest zagrzebanych wspomnień ludzi, którzy żyli nie wiadomo po co...
Ponure miejsce, rybitwy były mądrzejsze i mnie przeganiały stamtąd.

Spiżdżam stamtąd, po drodze jest mały skwerek, siedzą ziomki o przekrwionych oczach, mówią, że z izby dopiero ich wypuścili, zbierają na piwo, znam to z Wrocławia. 
- Nie wiem czy mogę wam dać na picie, bo sam nie pije.
- Ej ziomek, no z izby nas wypuścili zrozum, wiesz jak to jest...
- Wiem, 4 razy byłem we Wrocławiu - odpowiadam
- Eno swój koleś - śmieją się - a mówi, że nie pije
- Teraz nie piję - mówię, daję im tą złotówkę i jakieś grosze, ale mają mnie pilnować jak będę lał, jeden od razu staje na czatach, o kurwa, takie menelstwo jest o wiele lepszym materiałem na człowieka, niż jakieś kurwy bez serca!

Wbijam do portu, właśnie nadpływa drewniany statek. Mam ochotę na rejs po morzu. Wsiadam na tandetno-pirackiego galeona, ahoj i wypływamy. Nawet fajnie się płynie, a jeszcze lepiej by było gdyby miało to jakiś sens, a nie tak rejs dla rejsu. Trzeba by się wybrać w jakąś podróż, chociaż trochę denerwujące jest uczucie, że jesteś ograniczony tylko do jakiej krypy. Łapię się na tym, że próbuję wyszukiwać u siebie jakieś fobie. Klaustrofobię, agorafobię, potrafię to zasymulować, ale nie odczuwam tego naprawdę. Czekam na chorobę morską, ale nie nadchodzi, I dobrze. Na chuj mi jakieś choróbska. Ciekawie było też jak stałem na nadbrzeżu blisko wody, pomyślałem sobie, że czas wyleczyć się ze strachu przed skarpami i przepaściami, chwile postałem, i rzeczywiście strach uleciał...coś pięknego, jeśli uda się coś takiego wykreować!
Nie warto w sumie było płynąć, ale cóż, mądrym jesteś po fakcie, a jeśli czegoś nie próbowałeś to korci, więc chyba wielu rzeczy można próbować i obserwować!

Wracam na chawire. Tu jakoś jest bardziej rodzinnie. Obok mieszka babka z może dziesięcioletnim chłopaczkiem. Podpity właściciel obserwuje co to dziecko rysuje.
- O to jest waleń - mówi - z rodziny wielorybów.
Powtarza to kilkakrotnie. Dużo ludzi po pijaku tak ma. Powtarzają swe myśli kilka razy. Zapętlają się czy ki chuj? Może ich myśli wprowadzają ich w taki podziw, że muszą je wyrazić parę razy.
Wiem - mówi mały - oglądam Discovery.
- On bez przerwy tylko to ogląda - podsumowuje matka, babka?
- Oooo, ja też tylko to oglądam - oburza się właściciel - tam właśnie widziałem, że to jest waleń. On z rodziny wielorybów jest.
Po chwili wszyscy się zbierają spać. Dzieciak wyrywa kartkę z bloku i wręcza facetowi. Ten z błogim uśmiechem wpatruje się w rysunek:
Tak to waleń - podsumowuje - bardzo zagrożony osobnik z rodziny wielorybów.
lol


Ogólnie fajny dzionek, dużo było wkrętów, nie będę wszystkich opisywał. W Ustce wydaje się ciekawiej niż we Władysławowie. Jakby więcej energii. Tussi słabo działa, albo mi tolerka rośnie, albo to już normalka, może już nie potrzebuję tego brać. Mimo, że dzień minął głównie na kombinowaniu, gdzie by się tu wyszczać, to był bardziej udany niż niejeden wcześniejszy. Coś poszło do przodu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz