czwartek, 17 listopada 2011

lepiej spróbuj diabła

on tego chciał
ona tego chciała
to ona pierwsza po suficie wędrowała
to ona pierwsza powiedziała
że chcę zdobyć pierdoloną nieśmiertelność!
on pragnął tylko ortalionu trenera
powiedział jej
że obyczaj jest taki
że pozna te smaki
które on czuje
które kurwa zaraz wypluje
on nie chciał być taki jak
podziwiani przez dziewczyny tańczące przy rurze
te chłopaki

podgrzała łyżeczkę
to nie było wapno
panny drogie jachty dookoła jakieś tępe szmaty


a on na to:

(czy ktoś gdzieś kiedyś mnie zrozumie)
normalnie nie wiem co mi zaraz kurwa odjebie Ty
jestem kurwa nienormalny kurwa, ja za siebie kurwa nie odpowiadam do chuja

spotkałem dzisiaj lwa który zamienił się w psa
chodzi przy nodze czasami na podłodze
chodzę po ulicach, po  różnych dzielnicach
razem z moim lwem który jest psem
odrzuciłem przykazania
nie popieram zabijania
gotowania
malowania
nad innymi panowania
mody na sukces
chęci dominacji
lecz to koniec roku i wszyscy są w amoku

a...
pająk morderca zbliża się do serca


ludzie dziwnie kombinują
komentują swe wspomnienia
okłamują swe pragnienia
jeden bład...
jest jeden sto będą tysiące
mój mały biedny pies zamienił się w pająka
mój mały biedny pies
ale to był stres
na jego dywanie powstało małe zamieszanie
dlaczego nienawiśc wyszła na prowadzenie?
a może to tylko kolejne urojenie?

powiedział:
kochanie?!
dlaczego?
dlaczego??
dlaczego???
dlaczego????
stoimy nad wypełnionym krwią jeziorem
nad wypełnionym gównem bajorem
dlaczego???????
zagubiony chłopiec siedzi w dużym pokoju
i co mu zrobiłeś ty kurwa pierdolony gnoju
zabrałeś mu wszystkie wspomnienia
wyzwoliłeś za wcześnie proces starzenia
nie umiem patrzeć
nie umiem słuchać
nie umiem płakać
nie umiem kochać
nie umiem chodzic
nie umiem oddychać
nie umiem kontrolować
nie umiem dotykać
to tak miało być?
to o to chodziło??
naprawdę kurwa nie wiem kiedy lustro się zbiło


 Lepiej Spróbuj Diabła

powiedziała:
jestem ciałem które śni
jestem snem o Tobie
to jaaaaaa..

(bo schizofrenia to dość modna choroba)

lepiej Lepiej Spróbuj Diabła
psycha mi siadła...

ona powiedziała:
jestem Twoim pieprzonym wytworem wyobraźni
a on siedział przed knajpą i palił i palił
palił to gówno
i sobie przypominał
różne twarze i rózne wydarzenia
śmiechy radość dom i życie
dwa rózne rozpięte światy

słyszał tylko jedną Panią
śpiewała:
jestem za tobą przez cały czas musisz wiedzieć co to jest strach
musisz się nauczyć żyć w ciągłym strachu
dzień po dniu masz coraz mniej czasu

rzuciła go rodzina
opuścili przyjaciele
wszyscy zaczęli kręcić w piwnicy pierdoloną chemię
osądzi ich ktoś inny
 bardziej wpływowy
przychodzący na ziemie tylko na łowy
zagubione prymitywne plemię
młode ludzkie pokolenie

błądząc w niej
dał się złapac do więzienia
dla istot szukających wyzwolenia
chodzą tacy po lesie i szukają swoich dzieci
których nigdy nie spotkają
 bo ich kurwa nie mają


...kiedy noc jest dniem kiedy miłośc jest snem...

powiedziała:
wytrzeźwiałes już do końca?

powiedział:
podgrzej łyżeczkę Ty
czy do piekła czy do nieba
będę musiał sprzedać duszę

JA CHCĘ ŻYĆ

mam dosyć ludzi
wykapanych codziennie w pachnącym cierpieniu
uważaj kochana
ściana strachu jest łakoma
i zabiera wszystkie sny

na moment odlecieć w inny wymiar tylko chciał
nikt nie sądził że to będzie pierdolony złoty strzał
wrota piekieł są otwarte
i ten obraz zesłania 
nie widzę płaczącej ściany
słyszę głosy zza światów
czuję się oszukiwany
bo to chemia zapanowała dzisiaj nad tym światem
widze tutaj białą ścieżke
o nią bije się brat z bratem
 

a ja?...

...Ty...

...jesteś mym marzeniem
wytworem wyobraźni
 chorobliwie zniszczonej zatrutej jaźni
jesteś wielka 
jesteś wspaniała
tak od świata cudownie oderwana...

...Lepiej Spróbuj Diabła...
 


środa, 16 listopada 2011

haiku

szukam twych oczu spojrzenia

wiedząc że się wszystko zmienia

wiedząc że to wszystko psując

życie swoje tym rujnując 


w otchłań bólu się zanurzam

...

Szczeliniec

Tym razem na wycieczkę wybrałem się z koleżanką. M. czekała już w autobusie, którym pojechaliśmy do Radkowa.
Minęliśmy prędko to miasteczko, kierując się na czuja w stronę Szczelińca.
Wyszliśmy na długą prostą:
Dotarliśmy do wejścia na szlak, aczkolwiek nie na Szczeliniec, ale mnie więcje w tamtą strone. Zdecydowaliśmy się tam pójść. Na wstępie zjedliśmy ostatnie w tym roku grzyby:
i ruszyliśmy ostro pod górę. Oczywiście złapała mnie chwilowa niemoc, gdy psylocybina zaczynała działać i musiałem odpocząć trochę pod kamieniem na specjalnie do tego celu stworzonej przez naturę półce skalnej:

Szlak był taki jak lubię, pełno porozrzucanych kamieni, układających się w fantazyjne kształty:
 Wędrówka nie szła nam zbytnio Co chwilę zatrzymywaliśmy się napić, zapalić (turyści!), pstryknąc fotkę lub po prostu pooglądać widoczki:
Jako, że skończyło się picie zaczęło nam doskwierać pragnienie. M. trochę z szokowaniem patrzyła jak piję wodę z górskiego strumyczka, ale sama później coś pochliptała.
W końcu w oddali dojrzeliśmy Szczeliniec, sił dodało nam pragnienie. Po dotarciu tam chwilę pochłonęliśmy widoki:
i wypiliśmy po piwie w schronisku. Fajnie tak było siedzieć na szczycie i pić browarka, ale w końcu ruszyliśmy w dół trasą skałkową błądząc wśród fantastycznych skałek:
Akurat tutaj musiała mi wysiąść komórka i nie mogłem robić więcej zdjęć. Pobłądziliśmy trochę tam a wychodząc ze skałek trafiliśmy na grupkę alpinistów. Młode chłopaczki przechodziły po rozpiętej nad przepaścią linie. Ludzie (i my) z zatrwożeniem patrzyliśmy jak jeden z nich przechodzi po linie jako zabezpieczenie zawiązując sobie tylko linę na nogę. Ale to nic! Po tym przejściu kolo odpiął zabezpieczenie i przeszedł nad ok. 30 metrową przepaścią zupełnie bez zabezpieczenia! Ależ musiał mieć wyczucie równowagi i pewność siebie.
Zeszliśmy z góry. Ściemniało się, a okazało się że z Karłowa nic nie jeździ! Zadnego PKSa ani jebanej taksówki. Ruszamy na piechotę w stronę Kudowy, ale to ponad 12 km. Na szczęście całkiem prędko zatrzymaliśmy stopa. Jadąc drogą 100 zakrętów odetchnęliśmy, że nie musimy tędy iść. Zakręt za zakrętem, a pewnie każdy wydawał by się nam ostatnim. Na dodatek była noc.
Po dojechaniu do Kudowy:

poszliśmy jeszcze do parku zdrojowego, spróbować wody. M. nie podeszła za bardzo, ale ja zachwyciłem się jej smakiem i cudownym jajecznym zapachem. Następnie wróciliśmy do Polanicy i urżnąłem się alkoholem. Be i tfu.