środa, 6 lipca 2011

kierunek ---> Wrocław

Jestem w pociągu do Wrocławia. A raczej jadę do rodziców na wiochę niedaleko Wrocławia. Trochę tam posiedzę, być może pójdę na prawo jazdy. Samochodem byłoby wygodniej podróżować niż tułać się pociągami. Poza tym więcej możliwości, a i przespać można by się czasem w aucie. Na jesień planuję eskapadę w Bieszczady. Sezon grzybowy. Ale teraz 8 lipca jadę koła Opola na sabat czarownic :) czyli:
Powinno być spoko. Pozdro dla romana i całej ekipy zlotu.

Jeśli chodzi o wczasy na wybrzeżu, to polecam Międzyzdroje. Moim zdaniem najciekawsza miejscowość nadmorska, ogólnie jeśli chodzi o klimat, ludzi i atrakcje. Oprócz plaży polecić można molo, park narodowy, oceanarium, planetarium, aleje gwiazd jak kto lubi. Dosyć fajnie było też w Ustce. Tu na uwagę zasługuje port.

wtorek, 5 lipca 2011

dlaczego ja żrę tyle aco?

Zadałem sobie pytanie? Bo lubię - szybka odpowiedź, ale nie satysfakcjonująca . Muszę coś napisać, choć już wiele o tym napisałem. Więc tak:
standardowo, aco otwiera mnie na energię,magię, im więcej energii, magii tym lepiej, aczkolwiek myślę, że w tej dziedzinie lepiej się tego nauczyć na trzeźwo, więc o co mi chodzi?

Aco to mój sprzymierzeniec, zawsze mogę liczyć na jego pomoc, nie zostawi mnie samego jak ludzie. Zawsze mi pomoże wybrnąć z opresji, okiełznie strach, wskaże drogę gdy się zagubię. Nawet jak nie wrzucam to czuję jego oecność.
Poza tym chciałbym zostać aco masta! Odkryć wszystkie możliwości jakie niesie i zacząć pomagać ludziom! Mam w sobie pewną potrzebę pomagania, jeśli tylko ktoś naprawdę tego chce. Acodin ma w sobie potężny potencjał do walki z uzależnieniami. Obrzydził mi alkohol, przytaczałem list kola którego oduczył komputeromanii. Aco działa na zasadzie terapii szokowej, która myslę zajebiście sie sprawdza, jeśli chodzi o nałogi. Chciałbym poczynić w tym kierunku pewne badania. Mam już nawet jakieś eksponaty na oku :). Chciałbym bardziej poznać też inne magiczne własności aco, dlatego wrzucam go ostatnio dość dużo. Niedługo zrobię jednak dłuższą przerwę, rośnie mi tolerka i w ogóle, teraz jestem na wczasach więc sobie pozwalam :)
Nie liczyłem, ale przez ostatni miesiąc zjadłem ze 30 paczek. Wychodzi 1 na dzień. Nie zauważyłem w sobie żadnych zmian świadczących o jakichś ułomnościach fizycznych czy psychicznych.  Wręcz przeciwnie. Im więcej wpierdalam tym lepiej się czuję! Być może jednak aco w ten specyficzny sposób działa na mnie, bo jesteśmy ze sobą przyjaciółmi. Jeśli ktoś z wrogim lub strachliwym podejściem spotyka się z aco, to skutki mogą być inne. TY SAM KREUJESZ SWOJĄ RZECZYWISTOŚĆ!!! Więcej luzu, dużo śmiechu, bez robienia negatywów, stąpaj DROGĄ SERCA, a zobaczysz, że MAGIA istnieje! Ze PRAWDA istnieje, że MIŁOŚĆ istnieje, że WOLNOŚĆ istnieje. Do tego nie trzeba aco, ale blokady wtłoczone nam przez przodków i społeczeństwo są założone na głębokich poziomach świadomości i większości ciężko jest się od nich uwolnić. Jest  o co walczyć! Myślę, że wzbogacanie swojej świadomości to jedyny cel godny człowieczeństwa. Obok przyziemnych celów należy mieć cele abstrakcyjne jak miłość, wolność, nieskończoność. Szanować świat, życie i wielbić jego tajemnicę. Dla mnie najbliższym odpowiednikiem słowa Bóg (którego nie używam ze względu na jego katopowerskie znaczenie) jest świat, czyli wszystko co nas otacza. Nie wierzysz, idź na polanę w lesie połóż się i spróbuj to wszystko ogarnąć, nie uda ci się, bo Boga nie mżna ogarnąć. Wrzuć aco, wrzuć grzyby, wrzuć kwasa a i tak tego nie ogarniesz, i na tym to polega, że to wszystko jest KURWA NIESKOŃCZONĄ TAJEMNICĄ!!!

poniedziałek, 4 lipca 2011

Woliński Park Narodowy

Wybrałem się na plażę, ale szukając apteki natknąłem się na wejście do Wolińskiego Parku Narodowego. Myślę wejdę, fajne lasy, żubry można pooglądać. Chuj, żubry zamknięte. Idę dalej. Dalej ma być 5 jezior. Ale to kurwa daleko. Aco wskakuje, słabiutko bo wczoraj były 3 paki, ale idę i się wyginam we wszystkie strony, testuję różne wersje chodzenia, wydaję przeróżne dziwne odgłosy, mruczę mantry i robię w chuj głupstw, których nigdy nie zrobilibyśmy na ulicy. Jest fajnie. Zauważyłem, że przy powtarzaniu mantr (choćby wymyślonych) i cudacznym chodzeniu, przestaję myśleć, a tego mi potrzeba, bo mam problemy z przerwaniem natłoku myślowego, a to przecież podstawa przy wszystkich działaniach magyicznych.


Niby trzeba się trzymać wyznaczonych ścieżek, ale ja mam dość i idę w las. Idę na czuja, tam gdzie wydaje mi się, że powinna być plaża. Mam zamiar wrócić plażą do Międzyzdrojów. Po chwili otacza mnie obcy las. Wkręcam sobie, że mój statek rozbił się na obcej planecie i teraz muszę rozpracować co to za planeta. I nie dać się zjeść! Zaczyna się skradanie. Survival. Walka o przetrwanie. Wypatruję czy nie ma jakichś larw, które można by wrzucić na ruszt. Zawsze jakieś kalorie, jak mówi Bear. W kieszeni tylko portfel, fajki i zapalniczka. Na chuj mi portfel w lesie? Dochodzę do asfaltu. Czy to wytwór jakiejś cywilizacji, czy może ślad po jakiejś ogromnej formie życia? A jeśli jest tu jakaś cywilizacja to czy zafascynuję ich zapalniczką, czy od razu wyjebią do mnie z blastera? Pytań co nie miara. Po drugiej stronie asfaltu jest jeziorko z molem. Na molu kaczuchy. Sielanka. Wchodzę na molo. Kaczki oczywiście uciekają, ja siadam i zonk... w kacze gówno. Koniec sielanki. Szybkie pranie w jeziorze, mokre szorty na dupę i w las.
Idę, idę, idę i nie mogę dojść do tej plaży. Wyłażę znowu na asfalt i akurat podjeżdża bus. Wsiadam i wracam, bo zgłodniałem. Inna forma życia wydaje się być nastawiona przyjaźnie, a może nie przyjaźnie a raczej neutralnie. 5 zł mówi. Mówię, że mam tylko 4,70 i najwyżej mnie wysadzi 100 m przed przystankiem, obca forma życia twierdzi jednak, że nie będzie to konieczne. Fajna ta planeta!

jak aco może zmienić życie

Napisał do mnie kolo, któremu aco (wzięte jednorazowo) odmieniło życie. Zamieszczam, żeby nie było, że to tylko moje wymysły. Jeśli macie podobne przeżycia, piszcie na bags@o2.pl lub gg 3719851.


Cześć.
Opowiem Ci moją historię z życia. To wszystko działo się w roku  2010 (albo 2009, nawet nie pamiętam), dokładniej podczas  wakacji.
Byłem wtedy pełnym kompleksów no-life'm. W moim życiu były tylko  problemy i problemy. Takie dno. I to nie był taki młodzieżowy  "dołek", to był Rów Mariański. Ogólnie coś strasznego.  Wstawałem, tylko po to, by zmierzyć się z problemami (które  zresztą były w mojej głowie, istniały naprawdę tylko po części),  a raczej uciec od nich w komputerze. World of Warcraft prepaid  60 dni i tylko od 10:00 do 22:00 na kompie. Byłem nie-społeczny.  Możnaby powiedzieć, że miałem myśli samobójcze, ale hmm.. nie  jestem kretynem, żeby się zabijać. Jak to mówił Peja - "żyć w  tak młodym wieku jest tak samo trudno jak umierać, sam nie wiem  co zrobić, może jeszcze poczekać?". I tak czekałem w tym stanie  na cud. Dzień za pierdolonym kolejnym kurwa dniem. Przytłaczany  kurwa wszystkim. "Pierdolone wszystko, pierdolony świat,  pierdolone kurwa chujstwo jebane" - tak wyglądał mój  światopogląd. Nie wiedziałem co zrobić. Gdzieś tam wchodziłem na  hyperreala/neurogroove poczytać jakieś raporty, zaciekawił mnie  Acodin. Nie chciało mi się już uciekać alkoholem. Wyszedłem z  domu (!) po przeciwkaszlowy lek i podczas jazdy mucha tak  zajebiście mi wpadła w oko, że powiedziałem, że kurwa nie  wychodzę na pierdolony dwór bo to tylko mnie jeszce bardziej  dokurwi. Ok, miałem pakę Aco. Gdzieś tam zrobiłem próbę  uczuleniową, niby nic się nie stało. Minął pewien czas.  Postanowiłem jednak może wyjść na dwór. Wyszedłem. Tam  społeczeństwo spowodowało we mnie takie <negatywne> uczucia, że  poszedłem po pakę, zżarłem 28 tabletek zawierające  dekstrometorfan w postaci bromowodorku, łącznie wyszło tego  420mg, czyli ok. 8,4mg/kg. Rach kurwa ciach. Desperacja i paczka  poszła. Okej, let's kurwa rock. (nie chcę opisywać tripa, kto  ciekawy jak on wygląda niech poczyta na necie). (...) Znalazłem  się w domu, leżałem na łóżku, czekając na tzw. "haloony". I co?  Były! Ajakże, cały czas miałem haloony. ALE.. To nie były zwykłe  haloony. To były ciągle sceny z pieprzonych gier komputerowych,  gra za grą, gra za grą, tylko te sceny z gier, cały czas, przez  te kilka (subiektywnie nieskończoność) godzin. I wtedy coś  zrozumiałem. Że nie mam wyobraźni, że moje życie to tylko  komputer, że przez to mam problemy, że przez to, że nie wychodzę  na dwór nie mam kolegów, że przez to wzrok mi siada i garb się  tworzy, że przez to się odłączam od świata. Że muszę skończyć z  tym. Nie mogę tak dalej. Od następnego dnia (można tak  powiedzieć), że oduzależniłem się od komputera. Siedziałem tak  maxymalnie 2h, chociaż to tylko rzadko, gdy pogoda była chujowa.  Zacząłem wychodzić na dwór - zdobyłem kolegów, nawet do dzisiaj  mam przyjaciela! Zacząłem nadrabiać zaległości, życie stało się  inne. Cóż.. może nie nadrobię wady wzroku, ale przynajmniej nie  oślepłem całkowicie, to samo z garbem. Nie powiem, że Acodin jak  magiczny czarodziej naprawił moje życie. Stanowcze nie. Acodin  dał klucz, ja otworzyłem drzwi. Wyciągnąłem wnioski. Zacząłem  działać. Dzisiaj jestem normalnym człowiekiem, bez problemów,  uśmiechnięty, z pasją, nie siedzący non-stop na kompie.
Na zakończenie: Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć z  tego korzystać. Cieszę się, że poprawnie użyłem DXM, a nie tak,  jak możnaby tylko "jarać się haloonami i tym jak jest fajnie".  Pozdrawiam.


Mogę tylko dodać:
Ha, co nie mówiłem!

niedziela, 3 lipca 2011

Energia i Magia

Oszczędzanie energii to mój sposób na magię. Nie stosuję żadnych rytuałów, nie medytuję, nie uprawiam czynnie magii. Wychodząc z założenia, że magia jest funkcją energii staram się tej energii nagromadzić jak najwięcej.
Rzadko inicjuję zdarzenia np. nowe znajomości, bowiem przeświadczony jestem o tym, że to co najlepsze samo się wydarza. Idę tam gdzie pokieruje mnie los. Trzeba tylko nauczyć się odróżniać jego znaki. W ten sposób trafiają do mnie, myślę, najkorzystniejsze uczucia i zdarzenia. Nie marnotrawię energii na moje widzimisię (staram się przynajmniej), które może być podszeptem ego albo odskocznią od celu. Żeby nie być jednak całkiem biernym, używam czasem jak to don Juan zwał kontrolowanego kaprysu, tzn. mogę wszystko!!! bylebym tylko zachował odpowiedni stan ducha i kontrolę.

Magia natomiast opiera się na przekształcaniu energii w jakimś celu, choć cel ten może być abstrakcyjny. To pewna manifestacja WOLI, Twoja WOLA powinna się stapiać z WOLĄ świata, tylko wtedy osiąga się najlepsze rezultaty. Po pewnym czasie WOLA Twoja i świata połączą się, WOLA świata będzie dokładnie odpowiadać Twoim zamierzeniom i zdziwisz się jak mogłeś w ogóle mieć jakieś zamierzenia? Magia to stan świadomości, umiejętność skupiania uwagi a nie jakieś pierdoły, ryty i czary mary.


Człowiek ma w sobie mnóstwo energii, tylko, że strasznie ją marnotrawi. Napiszę, co nieco o cechach, które zabierają najwięcej energii:

- poczucie wlasnej ważności, czyli ego i wszelkie pochodne w stylu złość, gniew, zazdrość, obrażanie się etc.
- skupienie na sobie, zrozum, że jesteś tylko jednym z elementów rzeczywistości
- wszelkie wyobrażenia (społeczne, psychologiczne, wpojone) na swój temat i na temat świata
- nieodpowiedzialność, można robić co się zechce, ale trzeba brać za to pełną odpowiedzialność
- przekonanie o nieśmiertelności, wynikające z ego, utajone, blokuje działania
- osobista historia, rozpamiętywanie spraw z przeszłości,  porzucenie osób, ktorych wyobrażenia o tobie sprawiają że się im podporządkowujesz lub starasz się je obalać

Z  ego można uporać się łatwiej i przyjemniej, jeśli zniszczysz w sobie poczucie JA, coś takiego jak JA nie istnieje, i jeśli to sobie uświadomisz ego przestanie mieć znaczenie, być może to NAJWAŻNIEJSZY PUNKT, jeśli chcesz wiedzieć więcej czytaj na:

http://www.bezlitosnaprawda.pl/
może ci coś pomoże

Międzyzdroje

Zaraz wyjeżdżam do Międzyzdrojów. Miałem jechać do Świnoujścia, ale nie mogłem tam znaleźć wolnej chawiry, być może odwiedzę to miasto. W Międzyzdrojach jeszcze nie byłem. Jak narazie w mojej podróży po wybrzeżu najbardziej podobało mi się w Ustce. Władysławowo było trochę nudnawe, aczkolwiek fajnie się chodziło po plaży. Kołobrzeg to komercha, pogoda też troche nie dopisała. Chata najdroższa, a warunki najgorsze. W lipcu ciężko już coś znaleźć za 30 zł. W Międzyzdrojach też będę płacić 45 zl. Aco załadowane, można ruszać!
Tu jest fantastycznie!!!! Pani u której mieszkam jest przemiła, cały czas się śmieję, fajnie że są tacy ludzie, nauczycielka (emerytowane nauczycielki to z reguły fajni ludkowie, pewnie przez kontakt z dziećmi). Międzyzdroje łączą w sobie morze, górki i pagórki, lasy...zajebistycznie. Idealne miejsce na finał mej podróży.