niedziela, 23 października 2011

Szczytnik

Wybierając się na Szczytnik, chciałem to zrobić idąc "dzikim szlakiem". Widząc fajną i niezbyt uczęszczaną ścieżkę, oznaczoną wszak szlakiem niebieskim, prę pod górę. Uwielbiam takie górskie szlaki, gdzie kluczyć trzeba pośród rozrzuconych w bezładzie głazów.

Czytałem na necie, że niebieskim szlakiem można dotrzeć na Szczytnik, ale chyba zbłądziłem z niego, bo doszedłem do tabliczki: Teren firmy wydobywczej, zakaz wstępu.
Boże jak ja nienawidzę wracać tą samą drogą, wbijam więc na teren firmy, z dala słychać młoty pneumatyczne, w oddali widzę koparkę i ludzi odrywających granit ze zbocza góry. Kamieniołomy.
Mijam kopalnię, ale przeczuwam, że to koniec dzikiej trasy i mam rację. Dochodzę do torów i kontynuuję wędrówkę razem z nimi. Przechodzę przez ciekawy, choć podniszczony wiadukt, gdzie w dole wije się Bystrzyca. Nagle wychodzę na asfalt, eh, byłem tu już to droga do Szczytnej. No cóż muszę iść nią, ale wypatruję ścieżki, którą powrócę na szlak.
Znajduję ją dopiero na początku Szczytnej. Ulica Leśna. Cały czas pod górkę. Można iść asfaltem, ale podpatruję jakąś kobietę, która sprytnie schodzi z asfaltu i rusza w górę lasem. W życiu bym sam nie wyczaił tej ścieżki dla pieszych. Idzie się przyjemnie, ale niezbyt długo, bo za chwilę dochodzę na szczyt. Jest tu fajny punkt widokowy, usytuowany na ogromnej skale, z panoramą na Szczytną i pobliskie góry.
Podziwiam drzewko wczepione, na znacznej wysokości, w skałę. Jakie to życie jest "czepliwe". Niesamowite. Na szczycie Szczytnika jest gościciniec misyjny, myślałem, czy by nie wbić do zakonników na kawę, ale wszystko pozamykane na 4 spusty, nie będę kombinował. Obok jest zamek. Oczywiście też pozamykany.
W zamku mieści się Ośrodek Pomocy Społecznej. Po chwili dostrzegam żywą duszę. Jakiś "mądry inaczej" wychodzi na dziedziniec, zaczyna chodzić w kółko i mruczy coś do siebie z frustracją. Pewnie podkurwiła go opiekunka. Jaram przy nim fajkę, patrzy na mnie spod łba, ale raczej mnie ignoruje zatopiony we własnym wrzechświecie.
Obczajam fajną ścieżke wiodąca na dół, będę mógł się z dołu przyjrzeć skałom, na których postawiono punkt widokowy. Skały jak z Janosika. Zauważam jak nieocenione są ścieżki w górach. Ledwie ją widać, ale po ścieżce idzie się czysto i przyjemnie. Gdy próbuję z niej zejść, nogi jakoś mi się krzywią i nie da rady iść. Wracam na ścieżkę, ale po pewnym czasie się kończy i trafiam do lasu. Bez ścieżki. Niezbyt fajnie by było tu utknąć, zwłaszcza że już zmierzcha, można by sie połamać idąc tu w nocy. Na szczęście jednak słyszę w oddali przejeżdzająęe samochody. Wychodzę w Szczytnej jest już noc. Nie che mi sie isc na piechotę do Polanicy po nocy, zwłaszcza, że trasę tę juz przeszedłem. Jadę więc busem. Chwilę łaże po centrum Polanicy, może by tak wbić na jakąs imprezę, myslę, ale jakaś bieda z imprezami w Polanicy.
Takie to jakość niezbyt poruszające.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz