poniedziałek, 4 lipca 2011

jak aco może zmienić życie

Napisał do mnie kolo, któremu aco (wzięte jednorazowo) odmieniło życie. Zamieszczam, żeby nie było, że to tylko moje wymysły. Jeśli macie podobne przeżycia, piszcie na bags@o2.pl lub gg 3719851.


Cześć.
Opowiem Ci moją historię z życia. To wszystko działo się w roku  2010 (albo 2009, nawet nie pamiętam), dokładniej podczas  wakacji.
Byłem wtedy pełnym kompleksów no-life'm. W moim życiu były tylko  problemy i problemy. Takie dno. I to nie był taki młodzieżowy  "dołek", to był Rów Mariański. Ogólnie coś strasznego.  Wstawałem, tylko po to, by zmierzyć się z problemami (które  zresztą były w mojej głowie, istniały naprawdę tylko po części),  a raczej uciec od nich w komputerze. World of Warcraft prepaid  60 dni i tylko od 10:00 do 22:00 na kompie. Byłem nie-społeczny.  Możnaby powiedzieć, że miałem myśli samobójcze, ale hmm.. nie  jestem kretynem, żeby się zabijać. Jak to mówił Peja - "żyć w  tak młodym wieku jest tak samo trudno jak umierać, sam nie wiem  co zrobić, może jeszcze poczekać?". I tak czekałem w tym stanie  na cud. Dzień za pierdolonym kolejnym kurwa dniem. Przytłaczany  kurwa wszystkim. "Pierdolone wszystko, pierdolony świat,  pierdolone kurwa chujstwo jebane" - tak wyglądał mój  światopogląd. Nie wiedziałem co zrobić. Gdzieś tam wchodziłem na  hyperreala/neurogroove poczytać jakieś raporty, zaciekawił mnie  Acodin. Nie chciało mi się już uciekać alkoholem. Wyszedłem z  domu (!) po przeciwkaszlowy lek i podczas jazdy mucha tak  zajebiście mi wpadła w oko, że powiedziałem, że kurwa nie  wychodzę na pierdolony dwór bo to tylko mnie jeszce bardziej  dokurwi. Ok, miałem pakę Aco. Gdzieś tam zrobiłem próbę  uczuleniową, niby nic się nie stało. Minął pewien czas.  Postanowiłem jednak może wyjść na dwór. Wyszedłem. Tam  społeczeństwo spowodowało we mnie takie <negatywne> uczucia, że  poszedłem po pakę, zżarłem 28 tabletek zawierające  dekstrometorfan w postaci bromowodorku, łącznie wyszło tego  420mg, czyli ok. 8,4mg/kg. Rach kurwa ciach. Desperacja i paczka  poszła. Okej, let's kurwa rock. (nie chcę opisywać tripa, kto  ciekawy jak on wygląda niech poczyta na necie). (...) Znalazłem  się w domu, leżałem na łóżku, czekając na tzw. "haloony". I co?  Były! Ajakże, cały czas miałem haloony. ALE.. To nie były zwykłe  haloony. To były ciągle sceny z pieprzonych gier komputerowych,  gra za grą, gra za grą, tylko te sceny z gier, cały czas, przez  te kilka (subiektywnie nieskończoność) godzin. I wtedy coś  zrozumiałem. Że nie mam wyobraźni, że moje życie to tylko  komputer, że przez to mam problemy, że przez to, że nie wychodzę  na dwór nie mam kolegów, że przez to wzrok mi siada i garb się  tworzy, że przez to się odłączam od świata. Że muszę skończyć z  tym. Nie mogę tak dalej. Od następnego dnia (można tak  powiedzieć), że oduzależniłem się od komputera. Siedziałem tak  maxymalnie 2h, chociaż to tylko rzadko, gdy pogoda była chujowa.  Zacząłem wychodzić na dwór - zdobyłem kolegów, nawet do dzisiaj  mam przyjaciela! Zacząłem nadrabiać zaległości, życie stało się  inne. Cóż.. może nie nadrobię wady wzroku, ale przynajmniej nie  oślepłem całkowicie, to samo z garbem. Nie powiem, że Acodin jak  magiczny czarodziej naprawił moje życie. Stanowcze nie. Acodin  dał klucz, ja otworzyłem drzwi. Wyciągnąłem wnioski. Zacząłem  działać. Dzisiaj jestem normalnym człowiekiem, bez problemów,  uśmiechnięty, z pasją, nie siedzący non-stop na kompie.
Na zakończenie: Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć z  tego korzystać. Cieszę się, że poprawnie użyłem DXM, a nie tak,  jak możnaby tylko "jarać się haloonami i tym jak jest fajnie".  Pozdrawiam.


Mogę tylko dodać:
Ha, co nie mówiłem!

1 komentarz:

  1. Zakazują nam tego, co najlepsze. DXM tak samo jak inne psychodeliki może odmienić życie. Ja też dzięki niemu jestem szczęśliwsza.

    OdpowiedzUsuń