Napisał do mnie kolo, któremu aco (wzięte jednorazowo) odmieniło życie. Zamieszczam, żeby nie było, że to tylko moje wymysły. Jeśli macie podobne przeżycia, piszcie na bags@o2.pl lub gg 3719851.
Cześć.
Opowiem Ci moją historię z życia. To wszystko działo się w roku 2010 (albo 2009, nawet nie pamiętam), dokładniej podczas wakacji.
Byłem wtedy pełnym kompleksów no-life'm. W moim życiu były tylko problemy i problemy. Takie dno. I to nie był taki młodzieżowy "dołek", to był Rów Mariański. Ogólnie coś strasznego. Wstawałem, tylko po to, by zmierzyć się z problemami (które zresztą były w mojej głowie, istniały naprawdę tylko po części), a raczej uciec od nich w komputerze. World of Warcraft prepaid 60 dni i tylko od 10:00 do 22:00 na kompie. Byłem nie-społeczny. Możnaby powiedzieć, że miałem myśli samobójcze, ale hmm.. nie jestem kretynem, żeby się zabijać. Jak to mówił Peja - "żyć w tak młodym wieku jest tak samo trudno jak umierać, sam nie wiem co zrobić, może jeszcze poczekać?". I tak czekałem w tym stanie na cud. Dzień za pierdolonym kolejnym kurwa dniem. Przytłaczany kurwa wszystkim. "Pierdolone wszystko, pierdolony świat, pierdolone kurwa chujstwo jebane" - tak wyglądał mój światopogląd. Nie wiedziałem co zrobić. Gdzieś tam wchodziłem na hyperreala/neurogroove poczytać jakieś raporty, zaciekawił mnie Acodin. Nie chciało mi się już uciekać alkoholem. Wyszedłem z domu (!) po przeciwkaszlowy lek i podczas jazdy mucha tak zajebiście mi wpadła w oko, że powiedziałem, że kurwa nie wychodzę na pierdolony dwór bo to tylko mnie jeszce bardziej dokurwi. Ok, miałem pakę Aco. Gdzieś tam zrobiłem próbę uczuleniową, niby nic się nie stało. Minął pewien czas. Postanowiłem jednak może wyjść na dwór. Wyszedłem. Tam społeczeństwo spowodowało we mnie takie <negatywne> uczucia, że poszedłem po pakę, zżarłem 28 tabletek zawierające dekstrometorfan w postaci bromowodorku, łącznie wyszło tego 420mg, czyli ok. 8,4mg/kg. Rach kurwa ciach. Desperacja i paczka poszła. Okej, let's kurwa rock. (nie chcę opisywać tripa, kto ciekawy jak on wygląda niech poczyta na necie). (...) Znalazłem się w domu, leżałem na łóżku, czekając na tzw. "haloony". I co? Były! Ajakże, cały czas miałem haloony. ALE.. To nie były zwykłe haloony. To były ciągle sceny z pieprzonych gier komputerowych, gra za grą, gra za grą, tylko te sceny z gier, cały czas, przez te kilka (subiektywnie nieskończoność) godzin. I wtedy coś zrozumiałem. Że nie mam wyobraźni, że moje życie to tylko komputer, że przez to mam problemy, że przez to, że nie wychodzę na dwór nie mam kolegów, że przez to wzrok mi siada i garb się tworzy, że przez to się odłączam od świata. Że muszę skończyć z tym. Nie mogę tak dalej. Od następnego dnia (można tak powiedzieć), że oduzależniłem się od komputera. Siedziałem tak maxymalnie 2h, chociaż to tylko rzadko, gdy pogoda była chujowa. Zacząłem wychodzić na dwór - zdobyłem kolegów, nawet do dzisiaj mam przyjaciela! Zacząłem nadrabiać zaległości, życie stało się inne. Cóż.. może nie nadrobię wady wzroku, ale przynajmniej nie oślepłem całkowicie, to samo z garbem. Nie powiem, że Acodin jak magiczny czarodziej naprawił moje życie. Stanowcze nie. Acodin dał klucz, ja otworzyłem drzwi. Wyciągnąłem wnioski. Zacząłem działać. Dzisiaj jestem normalnym człowiekiem, bez problemów, uśmiechnięty, z pasją, nie siedzący non-stop na kompie.
Na zakończenie: Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć z tego korzystać. Cieszę się, że poprawnie użyłem DXM, a nie tak, jak możnaby tylko "jarać się haloonami i tym jak jest fajnie". Pozdrawiam.
Mogę tylko dodać:
Ha, co nie mówiłem!
Opowiem Ci moją historię z życia. To wszystko działo się w roku 2010 (albo 2009, nawet nie pamiętam), dokładniej podczas wakacji.
Byłem wtedy pełnym kompleksów no-life'm. W moim życiu były tylko problemy i problemy. Takie dno. I to nie był taki młodzieżowy "dołek", to był Rów Mariański. Ogólnie coś strasznego. Wstawałem, tylko po to, by zmierzyć się z problemami (które zresztą były w mojej głowie, istniały naprawdę tylko po części), a raczej uciec od nich w komputerze. World of Warcraft prepaid 60 dni i tylko od 10:00 do 22:00 na kompie. Byłem nie-społeczny. Możnaby powiedzieć, że miałem myśli samobójcze, ale hmm.. nie jestem kretynem, żeby się zabijać. Jak to mówił Peja - "żyć w tak młodym wieku jest tak samo trudno jak umierać, sam nie wiem co zrobić, może jeszcze poczekać?". I tak czekałem w tym stanie na cud. Dzień za pierdolonym kolejnym kurwa dniem. Przytłaczany kurwa wszystkim. "Pierdolone wszystko, pierdolony świat, pierdolone kurwa chujstwo jebane" - tak wyglądał mój światopogląd. Nie wiedziałem co zrobić. Gdzieś tam wchodziłem na hyperreala/neurogroove poczytać jakieś raporty, zaciekawił mnie Acodin. Nie chciało mi się już uciekać alkoholem. Wyszedłem z domu (!) po przeciwkaszlowy lek i podczas jazdy mucha tak zajebiście mi wpadła w oko, że powiedziałem, że kurwa nie wychodzę na pierdolony dwór bo to tylko mnie jeszce bardziej dokurwi. Ok, miałem pakę Aco. Gdzieś tam zrobiłem próbę uczuleniową, niby nic się nie stało. Minął pewien czas. Postanowiłem jednak może wyjść na dwór. Wyszedłem. Tam społeczeństwo spowodowało we mnie takie <negatywne> uczucia, że poszedłem po pakę, zżarłem 28 tabletek zawierające dekstrometorfan w postaci bromowodorku, łącznie wyszło tego 420mg, czyli ok. 8,4mg/kg. Rach kurwa ciach. Desperacja i paczka poszła. Okej, let's kurwa rock. (nie chcę opisywać tripa, kto ciekawy jak on wygląda niech poczyta na necie). (...) Znalazłem się w domu, leżałem na łóżku, czekając na tzw. "haloony". I co? Były! Ajakże, cały czas miałem haloony. ALE.. To nie były zwykłe haloony. To były ciągle sceny z pieprzonych gier komputerowych, gra za grą, gra za grą, tylko te sceny z gier, cały czas, przez te kilka (subiektywnie nieskończoność) godzin. I wtedy coś zrozumiałem. Że nie mam wyobraźni, że moje życie to tylko komputer, że przez to mam problemy, że przez to, że nie wychodzę na dwór nie mam kolegów, że przez to wzrok mi siada i garb się tworzy, że przez to się odłączam od świata. Że muszę skończyć z tym. Nie mogę tak dalej. Od następnego dnia (można tak powiedzieć), że oduzależniłem się od komputera. Siedziałem tak maxymalnie 2h, chociaż to tylko rzadko, gdy pogoda była chujowa. Zacząłem wychodzić na dwór - zdobyłem kolegów, nawet do dzisiaj mam przyjaciela! Zacząłem nadrabiać zaległości, życie stało się inne. Cóż.. może nie nadrobię wady wzroku, ale przynajmniej nie oślepłem całkowicie, to samo z garbem. Nie powiem, że Acodin jak magiczny czarodziej naprawił moje życie. Stanowcze nie. Acodin dał klucz, ja otworzyłem drzwi. Wyciągnąłem wnioski. Zacząłem działać. Dzisiaj jestem normalnym człowiekiem, bez problemów, uśmiechnięty, z pasją, nie siedzący non-stop na kompie.
Na zakończenie: Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć z tego korzystać. Cieszę się, że poprawnie użyłem DXM, a nie tak, jak możnaby tylko "jarać się haloonami i tym jak jest fajnie". Pozdrawiam.
Mogę tylko dodać:
Ha, co nie mówiłem!
Zakazują nam tego, co najlepsze. DXM tak samo jak inne psychodeliki może odmienić życie. Ja też dzięki niemu jestem szczęśliwsza.
OdpowiedzUsuń